OŁOMUNIEC 2024

 jednodniowa wycieczka na zamek Bouzov i do Ołomuńca


 

   opracowanie i zdjęcia: Ewa Hordyniak


                        

 

 

  


   No i znów wyruszamy w świat.  No może światek. No niedaleko, ale wyruszamy, a to najważniejsze.  Jednodniowa wycieczka do sąsiadów - zamek Bouzov i Ołomuniec. Wyruszyliśmy bladym świtem z lekkim opóźnieniem, bo my czekaliśmy na autokar na parkingu, a autokar czekał na nas na ulicy schowany za budynkiem..... Ale w końcu się odnaleźliśmy i mogliśmy jechać. Z drogi nie mam żadnych zdjęć, bo niestety autokar był duży i wygodny, ale oklejony reklamami włącznie z oknami..... Na początku bardzo mi to nie przeszkadzało, ale gdy wjechaliśmy w rejon Ołomuńca mało się nie popłakałam widząc piękne kłęby mgieł snujące się w rozświetlonych słońcem dolinkach... A już zamek Bouzov w porannych mgłach widoczny tylko z drogi był tak piękny, a uwiecznić się nie dało.... By to szlag.....
   Troszkę pobłądziliśmy ale w końcu trafiliśmy na parking pod zamkiem i zaczynamy wycieczkę!

Zamek Bouzov powstał prawdopodobnie na przełomie XIII i XIV wieku jako warownia strzegąca szlaku handlowego z Ołomuńca do Czech. Pierwszym znanym właścicielem był szlachcic Buz z Buzowa. Następcami Buza byli Vildenbergowie, którzy zbudowali pierwszy kamienny pałac ze szlacheckimi komnatami reprezentacyjnymi oraz pomieszczeniami dla służby. Rozbudowę zamku kontynuowano w czasach, kiedy zamek był własnością panów z Kunsztatu i Podiebradów. Mniej więcej w połowie XV wieku w północnej części zamku dobudowano nowy kamienny pałac. Według części historyków Bouzov jest miejscem urodzenia czeskiego króla Jerzego z Podiebradów. Jednym z najważniejszych budowniczych zamku był Hanusz Haugavic z Biskupic, który pod koniec XV w. we wschodnim skrzydle dobudował kolejny pałac. W ten sposób udało mu się połączyć wszystkie dotychczasowe zabudowania w jeden kompleks zamkowy w kształcie litery "U". Smutnym okresem historii zamku był druga połowa XVI w. W 1558 zamek spłonął i zawaliła się wieża. Na początku XVII w. wybudowano ostatni oryginalny pałac, renesansowy. Jego budowniczy, Friedrich z Oppersdorfu postawił go na południowo-wschodniej części kompleksu wraz z basztą artyleryjską. W 1696 roku hrabia Franciszek Józef Filip z Hodic w związku z trudną sytuacją finansową musiał sprzedać pałac zakonowi krzyżackiemu. Posiadłość pozostała w rękach zakonu aż do 1939 r., kiedy to została skonfiskowana przez narodowych socjalistów. Po II wojnie światowej zamek – zgodnie z postanowieniami dekretu Edvarda Beneša – nie wrócił już do dawnych właścicieli.




   
     
     Zamek ma kilka bram - po pierwszej mijamy pierwszą fosę, po drugiej widzimy zamek i drugą fosę, po trzeciej jesteśmy na zamku.....  

 



 


   

   

  Pani pilotka, znana nam z wycieczki do Wiednia Małgosia, ustaliła szczegóły, kupiła bilety i idziemy zwiedzać. 

 





 

   Przewodniczka - sympatyczne dziewczę, mówiło tylko po czesku, ale poproszona o wolne mówienie była zrozumiała. Co okazało się zupełnie bez znaczenia, bo dostaliśmy wydruki w języku polskim, literalnie co do słowa zawierające przemowę przewodniczki. Ubraliśmy Beatkę w obowiązki przewodnika ad hoc - i w każdej kolejnej sali czytała nam stosowne fragmenty ;).
A zwiedzaliśmy po kolei starą kancelarię (zdjęcie powyżej), pokój kamerdynera i gabinet arcyksięcia Eugeniusza...

     
   



 
     sypialnię....  
     
   
     
  Następnie przechodzimy do westybulu i na korytarz skrzydła Elżbiety. To skrzydło zamkowe nazwał tak Eugeniusz na cześć swojej matki, arcyksiężnej Elżbiety. Na tym piętrze znajdują się 3 pokoje, które należały do koadiutora - wybieranego następcy wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego.  
 
   
   
   
   
   
     
  Następnie wkraczamy na machikuły. Machikuły to rodzaj ganka wspartego na kroksztynach, wystającego przed lico zewnętrzne muru, zaopatrzonego w otwory strzelnicze. W podłodze umieszczano otwory, przez które można było lać np. gorącą smołę na przeciwnika szturmującego zamek. Machikuły były czasem wieńczone blankami. Bywały budowane wzdłuż całej długości murów i na wieżach obronnych. Były prototypem balkonów. Machikuły zastąpiły wcześniej stosowane drewniane hurdycje.
Jako że są dość wysoko - widać dobrze całe wewnętrzne podwórko zamku - wszystkie jego części po kolei dobudowywane, aż do zamknięcia kompleksu.
 
     
   
   
     
  Następnie wchodzimy do kapitularza - drugiego co do ważności pomieszczenia na zamku. Omawiano w nim najważniejsze sprawy zakonu.  
     
   
   
   
     
     Gdy pani przewodniczka recytuje to co Beatka nam już przeczytała, ja chyłkiem przemykam się do następnego pomieszczenia, by porobić zdjęcia póki pomieszczenie jest puste. Trafiłam jak się okazało do sali Rycerskiej - głównego i największego pomieszczenia na zamku.   
     
   
   
   
   
     
     Była to izba reprezentacyjna, w której organizowano uroczystości i wszelkie ważne wydarzenia. Sala ciągnie się przez całą szerokość północnego pałacu, a jej wysokość równa się dwóm piętrom zamku.
Przemknęłam się cichaczem dalej, do galerii myśliwskiej, zdobionej w stylu niemieckiego renesansu.
 
     
   
   
   
     
     ale w tym momencie przewodniczka straciła cierpliwość do mojej samowoli i zostałam za wszarz ściągnięta na łono wycieczki....... Więc grzecznie razem z resztą udałam się schodami do sali jadalnej, gdzie podziwialiśmy XVI wieczne wyposażenie, wraz z windą towarową służącą do dostarczania jedzonka z kuchni.....  
     
   
   
   
     
  W pobliżu sali jadalnej znajdują się pokoje dla gości z łazienką. Wnętrza w tej części zamku mają charakter gotycki.   
     
     
     
     
     
     
     
     
  Następnie kolejnymi schodami wydostajemy się na wewnętrzny dziedziniec zamku.   
     
     
     
     
     
     i wchodzimy do kaplicy św. Elżbiety. Powstała ona w czasie przebudowy na miejscu tzw. czarnej kuchni. Jest niewielka, w stylu neogotyckim z oryginalnym ołtarzem z końca XV wieku.   
     
     
     
     Również z dziedzińca, ale schodkami pod górę dostaliśmy się do zbrojowni.
Jest malutka, ale w swoich zbiorach posiada trzy XIII wieczne tarcze krzyżackie i XV wieczną zbroję....
 
     
     
     
     
     
     
     Jak się patrzę na przedmioty, które mają ponad 800 lat to mam dreszcze.... Z ludzi którzy ich dotykali nawet pył nie został, a one są......   
     
     Wycieczkę po zamku kończymy na dziedzińcu pod studnią. Ma ona 43 m głębokości, woda sięga tylko do połowy. W czasie badań jej zawartości archeologowie znaleźli ponad 100 kg artefaktów. Od rubinowych kielichów, miśnieńskich talerzy po aparaty fotograficzne i okulary......   
     
     
     
     
  W tym miejscu pożegnaliśmy się z zamkową przewodniczką, brawami podziękowaliśmy naszej prywatnej przewodniczce i wyszliśmy z zamku i korzystając z ładnego widoczku zrobiliśmy sobie tradycyjne zdjęcie zbiorowe.  
     
     
  Jako następny punkt wycieczki pani Małgosia zaproponowała muzeum serów ołomunieckich w Loszticach. Możemy jechać, jakkolwiek pamiętając o obiadku, który czeka na nas w Ołomuńcu decydujemy mało kulturalnie, że zwiedzimy tylko przymuzealny sklep z serami..... W związku z czym w Loszticach wypadliśmy z autokaru, wpadliśmy do sklepu, kupiliśmy serków rozmaitych i biegiem wróciliśmy do autokaru, fotografując jedynie pomnik stojący na skwerku w centrum miasta, a jest to kolumna św. Trójcy.  
     
     
     
     A wycieczka pachnąc serkami ładuje się do autokaru i jedziemy do Ołomuńca..... Miasto to stanowi historyczną stolicę Moraw i jest głównym miastem regionu etnograficznego Haná. Ołomuniec jest jednym z najważniejszych w skali kraju ośrodków administracyjnych, przemysłowych, handlowo-usługowych, akademickich (m.in. Uniwersytet Palackiego) i kulturalnych. Wysiadamy z autokaru pod teatrem i dreptamy na rynek.   
     
     
     
  Ołomuniec to jedno z najstarszych miast w Czechach, którego historia sięga czasów średniowiecza. Często uznawane za najpiękniejsze miasto Republiki. Centrum miasta to skarbnica zabytków – od majestatycznych kościołów, takich jak Katedra św. Wacława, po pomniki, w tym monumentalną Kolumnę Trójcy Przenajświętszej, wpisaną na listę UNESCO. Niestety na początku kwietnia rozpoczął się jej remont, który potrwa trzy lata.  
     
   
     
  Ołomuniec ma dwa rynki - górny i dolny. Główną budowlą górnego rynku jest ratusz. Piękna budowla z zegarami astronomicznymi, pod którym turyści szczególnie chętnie robią sobie pamiątkowe zdjęcia. My też ;)  
     
   
   
     
  Wzniesiony w XIV wieku, rozbudowany w XV wieku, zachował wiele fragmentów gotyckich. Murowany na planie prostokąta, dwupiętrowy, z obszernym dziedzińcem wewnątrz i wysoką, kwadratową wieżą. Neogotycka fasada pochodzi z lat 1902–1904. Najcenniejszymi zabytkami wnętrza są gotycka Sala Obrad, posiadająca piękne sklepienie oraz kaplica św. Hieronima z siedmioma cennymi obrazami. Na froncie budowli od XV w. znajdował się zegar astronomiczny (cz. orloj) z poruszającymi się figurkami, wybijający kuranty. Jego zewnętrzny wystrój zmieniał się wielokrotnie. Obecnie znajduje się tu socrealistyczny wariant takiego zegara z 1955 r., który zastąpił poprzedni zegar, zniszczony podczas II wojny światowej. Jego wystrój (sceny z życia i pracy mieszkańców regionu Hany) jest dziełem Karla Svolinskiego.  
     
   
     
  Na górnym rynku stoi też fontanna Cezara. Postać Gajusza Juliusza Cezara odwołuje się do legendy, w której jakoby to właśnie on założył Ołomuniec. U jego stóp leżą dwie postaci z emblematami Moraw i Dolnej Austrii, jest też pies. On zaś symbolizuje wierność miasta względem władcy.  
     
   
     
     Jest tu też fontanna Herkulesa. Przedstawia rzecz jasna mitycznego Herkulesa z maczugą w ręce. Ciekawostką jest to, ze pierwotnie pomnik stał w miejscu Kolumny Trójcy Świętej, ale został przeniesiony.    
  A my spacerkiem mijając urocze kamieniczki idziemy na drugi z rynków - dolny.  
   
   
   
   
     
  Na dolnym rynku znajduje się kolumna Mariacka. Powstała ona po ustąpieniu epidemii moru z lat 1713–1715. Jako dziękczynienie za zwalczenie epidemii w mieście miejscowy kamieniarz i rzeźbiarz Wacław Render zaproponował budowę kolumny wotywnej na Dolnym Rynku. Wzniesiono ją w latach 1716–1727. Projekt powstał zainspirowany podobnymi kolumnami z Wiednia i Pragi.  
     
   
     
  A my mijając pałac arcybiskupi  
     
   
     
  oraz Muzeum Sztuki Nowoczesnej, na którego gzymsie wisi włamywacz... (jest to instalacja artystyczna Davida Černego. To dwuipółmetrowej wysokości postać rabusia uciekającego z muzeum)  
     
   
     
  podziwiając ciekawe grafitti na którym widoczny jest król Anglii Edward VII robiący sobie selfie, oraz Maria Skłodowska Curie. Oto nasza polska noblistka patrzy na świecącą się fiolkę....  
     
   
     
  Docieramy do knajpki, gdzie czeka na nas obiadek podlany miejscowym piwem. Przyznać muszę, że piwo było potwornie gorzkie i mimo że skosztowałam kilku różnych, żadne nie przypadło mi do gustu.
Najedzeni, opici, odpoczęci ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie. Następnym punktem jest katedra.
 
     
   
     
  Budowę katedry rozpoczął ołomuniecki udzielny książę Świętopełk w latach 1104-1107. Kontynuował ją jego syn Wacław Henryk, który przed swoją śmiercią w 1130 r. przekazał budowę biskupowi ołomunieckiemu Jindřichowi Zdíkovi. Jeszcze niedokończona budowla została wyświęcona 30 czerwca 1131 r., dokończono ją dopiero w roku 1141. W tym samym roku stała się też katedrą, to znaczy kościołem biskupim. Pierwotna trójnawowa, romańska bazylika, z wyższą środkową nawą, doznała z czasem licznych przebudów. Z okresu romańskiego do dziś zachowała się tylko część murów obwodowych, zasypana krypta i fundamenty wież fasadowych. Po niszczącym pożarze z 1264 r. katedra została przebudowana z inicjatywy ołomunieckiego biskupa Bruna ze Schauenburku. W wyniku tej przebudowy zanikła prawie cała romańska budowla, a katedra otrzymała formę gotycką. Gotycka przebudowa świątyni była kontynuowana w XIV w. W 1803 r. po uderzeniu pioruna pożar zniszczył wszystkie trzy wieże. Fasadę przebudowano później w stylu klasycystycznym i uzyskała ona wygląd jednolitego bloku. Kolejna, rozległa przebudowa została wykonana w latach 1883-1892 z inicjatywy arcybiskupa Friedricha von Fürstenberga według projektu Gustava Meretty i Richarda Völkela. Objęła ona przede wszystkim budowę neogotyckich wieży fasadowych, przebudowę chóru, wzniesienie całkowicie nowej, głównej wieży (południowej), a także regotyzację prezbiterium i wnętrz. Nadała ona katedrze jej obecny, neogotycki charakter.
 
     
   
   
   
   
   
   
   
     
     A my zostawiamy za sobą katedrę i uzyskawszy tzw. czas wolny rozbiegamy się po mieście. Jedni szukają sklepów, inni pamiątek, a jeszcze inni toalet. Pierwszy raz w życiu korzystałam z toalety pod sceną teatralną w czasie gdy nad głową trwał spektakl.... Wrażenia niesamowite, po wyjściu (na paluszkach) dostałam ataku śmiechu..... 
Generalnie nasze zwiedzanie Ołomuńca było bardzo pobieżne - zobaczyliśmy tylko takie żelazne punkty miasta, a jest ono niezwykle piękne i nie zdziwię się, jeżeli do niego wrócę na bardziej gruntowne zwiedzanie....
I tyle - ruszyliśmy w drogę powrotną, a jako że nie domagaliśmy się postoju (ten teatr) do Gliwice powróciliśmy w 2 godziny.
Jak zwykle było super, ciekawe miejsca i miłe towarzystwo. Wraz z Krzysiem czekamy niecierpliwie na kolejną wyprawę!!!!!