|
Dla odmiany wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę na
czeskie Morawy. Oczywiście nie na całe, bo w jeden dzień
wiele sie nie zobaczy - dlatego spróbujemy zobaczyć co
najważniejsze/najciekawsze.
Na samej górze listy priorytetów znalazła się
destylarnia Jelinka....
Dlatego po blisko trzygodzinnej podróży udajemy sie do
miejscowości Vizovice, znanej szeroko z dwóch
powodów - po pierwsze to w okolicach Vizovic
buszuje Jožin z bažin, a po drugie to tu znajduje się
najsłynniejsza w Czechach destylarnia śliwowicy - firma
Rudolfa Jelinka. (Gdzieś słyszałam że jedno z drugim
jest powiązane - piosenka powstała za butelkę
śliwowicy).
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Przyjmuje się, że to Wołosi przywlekli z Bałkanów w
Karpaty umiejętność wyrobu śliwowicy. I coś w tym jest -
w końcu na rynkach światowych najbardziej cenione są
właśnie bałkańskie śliwowice z Bośni i Serbii.
Same Vizowice to małe, schludne miasteczko z jednym
pałacem, ładnym kościołkiem, ale to nie one są celem
wizyt tysięcy turystów każdego roku. Sami Czesi nazywają
Vizowice "stolicą czeskiej śliwowicy". |
|
|
Pędzenie śliwowicy to tu
odwieczna tradycja - chociaż pierwsze wzmianki
pisemne o produkcji pálenki pochodzą z XVII wieku,
to nie ma wątpliwości, że mieszkańcy Vizovic
zajmowali się tym od samego początku istnienia
osady. Wykopaliska archeologiczne potwierdziły, że
produkcja destylatów na tych terenach odbywa się już
od około XIV wieku.
Było to raczej zajęcie domowe -
miejscowa gorzelnia, należąca do tutejszej szlachty
początkowo wypalała głównie resztki słodu po
produkcji piwa, później zaczęto wypalać zboże, z
którego produkowano żytnią. Mniej więcej w połowie
XVIII wieku zaczęto również produkować słynną
śliwowicę. Na początku była traktowana bardziej jako
produkt uzupełniający asortyment, niż jako produkt
flagowy, ale z początkiem XIX wieku dzięki
państwowym nagrodom jej produkcja nabrała większego
znaczenia.
|
|
|
Na początku dwudziestego stulecia w okolicach Vizovic
rosło 77 tysięcy drzew owocowych z czego znaczna część,
bo aż 68 tysięcy stanowiły śliwy. |
|
|
Rolnicy ogromne nadwyżki śliwek suszyli a następnie
sprzedawali je kupcom, którzy z kolei dostarczali je na
rynek austro-węgierski oraz hurtowo eksportowali za
granicę. Z czasem okazało się, że śliwki nie są już
opłacalnym interesem, więc rolnicy i kupcy znaleźli
rozwiązanie - w latach 90-tych XIX wieku silnie
promowana zaczęła być produkcja śliwowicy. |
|
|
Pojawienie się w drugiej połowie XIX w. w mieście
Zikmunda Jelinka i Karela Singera stało się ważnym
punktem zwrotnym w rozwoju lokalnego przemysłu
owocowego. |
|
|
Wielka sława produktów markowanych nazwą "R. Jelínek"
rozpoczęła się w 1934 r., kiedy to Rudolf Jelínek zaczął
produkować destylaty koszerne, czyli wyroby, do
produkcji których zastosowano tylko surowce, urządzenia
i metody zgodne z przepisami ortodoksyjnej wiary
żydowskiej. Sława ta przetrwała drugą wojnę światową,
chociaż nie przetrwała jej w większości rodzina Jelínków
- większość zginęła w Auschwitz, a ostatni z żyjących
synów Rudolfa Jelínka, zanim wyjechał do Izraela po
przewrocie komunistycznym w 1948 r., dał swoje
pozwolenie państwu czechosłowackiemu na zarejestrowanie
oryginalnego znaku towarowego "R. Jelínek". |
|
|
Zwiedzaniu fabryczki możliwe jest dzięki projektowi "Distillery
Land", w ramach którego obiektom przywrócono wygląd z
lat 30-tych zeszłego wieku, kiedy właścicielem firmy był
Rudolf Jelinek. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Oglądamy nowoczesną aparaturę destylującą firmy Arnold
Holstein (dwukotłowa, kotły o różnej pojemności z
płaszczem parowym zapobiegającym przypalenie wsadu),
która pracuje tutaj głównie usługowo - można przywieźć
własne owoce i za niewielką opłatą przerobić je na
destylat (minimalny wsad to 100 kg owoców). Nie muszą to
być koniecznie śliwki - destyluje się tutaj i gruszki i
morele i wszelkie inne owoce.
Następnie idziemy na ścieżkę historyczną.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Zgromadzono tu zabytkowe przedmioty ukazujące metody
wytwarzania, przechowywania i transportu śliwowicy z
przełomu XIX i XX wieku a na stojących planszach
przedstawiono całą, tragiczną historię rodziny
Jelinków, a w podłodze zamontowano makietę
dzisiejszego, nowoczesnego zakładu. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Następnie przechodzimy do budynku egalizacji. Wrażenie
jest niesamowite - wnętrze urządzono jak pokład starego
żaglowca przewożącego cenne napitki, wielkie
pomieszczenia magazynowe wypełnione są stosami beczek, w
których szlachetnieją destylaty nabierając pięknych
kolorów i niezwykłych aromatów. W ciągu takiego
leżakowania z beczek odparowuje ok 2% zawartości -
możecie sobie wyobrazić atmosferę tam panującą -
powietrze przesiąknięte jest alkoholem (jakby posiedzieć
tam wystarczająco długo to już pić nie trzeba...) a w
dodatku nie jest to jakiś spirytus tylko destylaty
owocowe, więc dodatkowo wyczuwalne są całe bukiety
aromatów owocowych - fantastyczne.... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Te małe schowki zabezpieczone sztabami to prywatne
schowki członków klubu Jelinka - za pewną roczna opłatę
maja oni prawo do pewnej ilości destylatu i schowka do
przechowania (dojrzewania). W niektórych z nich
widziałam butelki śliwowicy z 1998 roku - nieźle
wyleżakowane... |
|
|
Następne pomieszczenia to nadal dział egalizacji, ale
głównie z wielkimi stalowymi kadziami na destylaty białe
(nie musza nabierać koloru od przypalonych dębowych
beczek) a jednocześnie wystawa wszystkich produktów
Jelinka - możemy zrobić pierwsza przymiarkę do tego co
kupimy przed opuszczeniem destylarni. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Przez szybę obserwujemy super nowoczesną, automatyczną
linię do butelkowania, z której pełne butelki
napowietrznym przenośnikiem lądują bezpośrednio w
magazynie. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Następnie przechodzimy do stylowego pomieszczenia, gdzie
już czekają na nas próbki produktów Jelinkowej
destylarni, abyśmy mogli podjąć ostateczne decyzje, co
kupimy w mieszącym się obok sklepie firmowym. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Bardzo nam te produkty smakowały - ogołociliśmy sklepik
do tego stopnia, że w zamian obniżono nam cenę za bilety
wstępu....
Następnie brzęcząc siatami wpakowaliśmy się do autobusu
i pojechaliśmy dalej.
Przejeżdżaliśmy przez Zlin - miasto, którego historia
nierozerwalnie złączona jest jest z historią rodziny
Bata.
Dzisiejszy Zlín to młode miasto z bogatą historią. Ta
jest związana przede wszystkim z Tomaszem i Janem
Antonim Bata, dzięki którym w ostatnich czterech
dekadach XX w. zakłady obuwnicze rozwijały się tu
z takim talentem, odwagą i rozmachem, że fundamentalnie
wpływały na funkcjonowanie miasta i sposób życia jego
obywateli.
Wszechstronny rozwój osady w dolinie rzeki Dřevnicy
zyskał niesamowite tempo dzięki aktywności obu braci. W
1894, gdy 18-letni Tomasz otwierał swój skromny zakład,
żyło w Zlínie nieco ponad 2 tysiące obywateli. 40 lat
potem było ich juz czterdzieści tysięcy, a Zlín był pod
względem przemysłowym, architektonicznym i warunków
życia obywateli jednym z najszybciej rozwijających się
miast w Europie.
Jedną z wielu idei Tomasza i Jana Antoniego Baty, a
także trwałym celem ich współpracowników i kolegów było
utworzenie ze Zlína przemysłowego miasta z ogrodami.
Tych planów nie zmieniła ani II wojna światowa, ani
czterdzieści lat komunistycznego reżimu w
Czechosłowacji.
Dzięki temu dziś Zlín jest unikalnym miejscem do życia,
pracy i odpoczynku. Jego możliwości nie wyczerpują
oryginalne kolonie Batowskich domków z typowych
nietynkowanych czerwonych cegieł położone wśród zieleni.
Bogactwo uniwersyteckiego miasta Zlín tkwi dziś przede
wszystkim w tym, że pokazuje to, co najlepsze ze swojej
przeszłości wraz z całym spektrum nowych ofert i
możliwości. |
|
|
Nasz przewodnik opowiadał dużo o rodzinie Batów
- ja mogę ze swojej strony polecić niesamowitą książkę
Mariusza Szczygła pt. Gottland" - jeden jej rozdział
poświęcony jest zawiłej i bogatej historii rodziny Bata.
A my jedziemy nad kanał Baty - odbędziemy rejs statkiem.
Kanał Baty to jedna z mniej znanych w Polsce atrakcji
Moraw, chociaż u naszych południowych sąsiadów jest
bardzo popularna.
Sródlądowa droga wodna
Kanał Baty została wybudowana w latach 30-tych XX wieku
jako system nawadniania przyległych terenów. Firma Bata
była wówczas właścicielem kopalni lignitu w
Ratiškovicach i przeforsowała swój projekt zgodnie z
którym ten odcinek miał stać się częścią drogi wodnej
służącej do transportu paliwa.
Trasa rejsu rozpoczyna
się w Republice Czeskiej w porcie w Otrokovicach (miasto
to kiedyś nosiło nazwę Baťovo) i kończy się na terenach
Słowacji w Skalicy, wmieście, które
od chwili uruchomienia kanału wodnego w latach 30-tych
minionego stulecia stanowi jego część składową.
Kanał częściowo przebiega po rzece Morawie, jednak w większości sztucznym
wykopem z licznymi jazami oraz 14 śluzami i innymi
dziełami technicznymi. Udostępniona długość kanału
wynosi 52 km, a turyści mają do dyspozycji 8 portów i 13
przystani. Oprócz rejsów statkami spacerowymi, a także
zwiedzania zabytków techniki zlokalizowanych przy
kanale, można także wypożyczać tzw. hausboty, czyli
pływające domy na dłuższe urlopy. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Mosty przerzucone nad kanałem są dość niskie, więc przed
wpłynięciem pod każdy kolejny wszyscy grzecznie
kładziemy sie na pokładzie, żeby nie dostać mostem w
głowę.... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wioczki są przesliczne, a dzięki nawodnieniu wodą z
kanału sąsiadujących terenów dookoła jest niesamowicie
zielono pomimo tak suchego lata... |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Zanim na kanale pojawiły sie łodzie silnikowe pływały tu
barki ciągnięte najpierw przez konie, potem przez
traktory - dlatego wzdłuż całego kanału zbudowano drogi
techniczne, po których szły konie ciągnące baki. Widać
to szczególnie przy mostach - budowano je tak, aby droga
mieściła się pomiędzy przyczółkami. Obecnie drogi te
zamieniono w malownicze ścieżki rowerowe. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wróciliśmy do portu i wsiadamy do czekającego autobusu -
jedziemy do miejscowości Kromieryż - mamy tam zwiedzić
pałac biskupi oraz odsapnąć i zjeść małe conieco.
|
|
|
Kromieryż (Kroměříž) to zabytkowe miasto we
wschodnich Czechach, położone nad rzeką Morawą.
Jego początki sięgają XII wieku, kiedy to wokół
przeprawy mostowej na rzece zawiązała się niewielka
osada. Wkrótce potem miasto dostało się we władanie
biskupów z pobliskiego Ołomuńca z rozkazu których
wzniesiono tu zamek, a także rozpoczęto budowę kościoła.
Korzystne położenie na skrzyżowaniu ważnych szlaków
handlowych sprzyjało bogaceniu się i rozwojowi
miasteczka. Prawa miejskie Kromieryż otrzymał w 1411
roku od ówczesnego króla Czech - Wacława IV
Luksemburskiego (1361-1419).
Okres prosperity przerwany został w pierwszej połowie
XVII wieku wraz z wybuchem wojny trzydziestoletniej
(konflikt zbrojny pomiędzy protestanckimi państwami
Świętego Cesarstwa Rzymskiego, a katolicką dynastią
Habsburgów). Wtedy to w wyniku zaciętych walk zniszczona
została większość zabudowy miejskiej. Po wojnie dzięki
wstawiennictwu biskupa Karola Liechtensteina
miasto zostało odbudowane stając się niezwykle cennym
skarbem architektonicznym okresu baroku. W owym czasie
przebudowano także stary gotycki zamek w okazałą
czteroskrzydłową barokową rezydencję, która to w
kolejnych wiekach stanowiła centrum administracyjne
biskupstwa w Ołomuńcu. Cały kompleks otoczony został
pięknymi ogrodami kwiatowymi w stylu włoskiego i
holenderskiego baroku. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
jednym z najcenniejszych zabytków Kromieryża jest
otoczony malowniczymi ogrodami rozległy
renesansowo-barokowy kompleks Pałacowo-Ogrodowy.
Niegdyś stanowił on rezydencję biskupa, a obecnie w jego
wnętrzach urządzone zostało muzeum. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Płac arcybiskupi z nadzwyczaj dobrze zachowanymi
wnętrzami, dziesiątkami sal z historycznym wyposażeniem,
cennym księgozbiorem i galerią sławną na całym świecie
jest znany z szeregu opowieści. Sala sejmowa jest
największą i prawdopodobnie najpiękniejszą rokokową salą
w Czechach. Kolejnym pomieszczeniem godnym uwagi jest
sala - galeria, w której znajdują się obrazy mistrzów,
m.in. obraz weneckiego mistrza Tiziana Vecellia, zwanego
Tycjanem, pt. Apollo i Marsjasz. Piękno pałatacowych
interierów przyciąga organizatorów koncertów, kongresów
i ekipy filmowe. Reżyser Miloš Forman nakręcił tutaj
nagrodzony ośmioma Oscarami film Amadeusz. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wnętrza pałacu przebiegliśmy galopem, a nasz genialny
przewodnik nie zajmował sie tłumaczeniem gadaniny
przewodnika czeskiego, tylko dzielił sie z nami swoją
nieprawdopodobnie szeroką wiedzą. Biegaliśmy po
wnętrzach głównie dlatego, że bilety upoważniały nas do
wejścia na wieżę zamkową, a czynna jest tylko do
siedemnastej. Zdążyłam zauważyć przepiękne biblioteki - tzw nową i starą - obie nadal czynne jako biblioteki -
można w nich zapoznawać się ze starymi woluminami. Chyba
trzeba będzie tu wrócić na spokojne zwiedzenie. Tym
bardziej, że akurat w dniu naszej wizyty sławne ogrody
kwiatowe były niedostępne - jakiś zamknięty koncert z
horrendalnie drogimi biletami.... Dlatego lecimy na
wieżę - jakieś drobne 200 stopni - zziajani
podziwialiśmy panoramę miasta. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wreszcie schodzimy |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Teraz czas wolny - spacer po ślicznym mieście i późny
obiadek w doskonałej knajpce. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
I to koniec. Wsiadamy do autobusu i gnamy do Gliwic -
autostradą przez Ostrawę jedzie się szybko i dobrze.
Bardzo mi sie spodobało to co widziałam, zaczęliśmy juz
z małżowinkiem zastanawiać sie nad powrotem na Morawy,
dla spokojnego obejrzenia tego, co tym razem nam
umknęło... |
|
|
|
|