SPŁYW KAJAKOWY PILICĄ - cd

Trzeci - ostatni dzień spływu - pogoda przepiękna, słońce rozświetla świat, ptaszki śpiewają. Spokojne śniadanko (zbiorowa jajecznica - cudo) i pomalutku do kajaków. Dzida przeczytał w przewodniku, że nie mamy tym razem żadnej przeszkody na trasie, i możemy płynąć spokojnie, tak "spacerowo", no zobaczymy.
 
 
   I rzeczywiście - szeroko rozlana, spokojna rzeka, wystarczyło tyle machać wiosłem żeby utrzymać kajak dziobem w dół rzeki. Po godzince zrobiliśmy postój - na kanapeczkę, pogaduchy. Potem płyniemy dalej - mimo powolnego tempa dogoniliśmy grupę kajakarzy, którzy wyruszyli grubo wcześniej przed nami. Muszę przyznać, że poczułam taką dumę, wyższość - to byli typowi niedzielni turyści, którzy wyruszyli dopiero od Maluszyna - tą spokojną, luzacką trasą - nie to co my, prawdziwi turyści, którzy daliśmy radę płynąć od Szczekocin!
 
 
Trasa prowadziła przez wspaniałe lasy sosnowe - znane są z tego, że są najbogatszymi w jałowiec lasami w Europie. Przyznać trzeba, że zapach powietrza gdy się płynie przez takie lasy jest niepowtarzalny - staraliśmy się nawdychać "na zapas".
 
 
   Nawet nie zauważyliśmy kiedy dopłynęliśmy do Przedborza.  Jaka szkoda, to już koniec!!!! Jeszcze tylko zmiana ubrania na suche, ładujemy się do autobusu i wracamy do Gliwic. Po drodze wpadamy w burzę, która teraz już nam niczym nie grozi. Po niecałych trzech godzinach dojeżdżamy pod KOMAG. Naprawdę żal wysiadać, zegnać się z tymi wszystkimi świetnymi ludźmi, z którymi bardzo się zżyliśmy przez trzy dni. Mamy nadzieję, że Darek znowu nam zrobi taką frajdę już za rok - poczekamy!! Dziękujemy Ci Darku - to było coś wspaniałego, długo będziemy wspominać wspaniałą przygodę - na szczęście zostały nam choć zdjęcia!!!

KONIEC

Wrażenia ze spływu opisała: Ewa
Zdjęcia: Dorotka, Seba i ja