MAJÓWKA WE WŁOSZECH

 dzień pierwszy


 

   opracowanie i zdjęcia: Ewa Hordyniak


                        

 

   www.gliwiczanie.pl


 

No i znowu nadeszła majówka, i kolejna wycieczka przed siebie, tym razem na południowy-zachód.

     
 
 
     

Wyruszyliśmy w sobotnie popołudnie i po przejechaniu ponad tysiąca kilometrów i przedrzemaniu większości drogi wjechaliśmy do Werony. Czekała tam na nas przewodniczka, która poczekawszy aż rozprostujemy nogi i dobudzimy się, poprowadziła nas w miasto. Była niedziela, ósma rano, w związku z tym miasto było wyludnione - normali ludzie o tej porze jeszcze śpią.....










   
 


 




  Nazwa "Werona" u wszystkich wywołuje głównie jedno skojarzenie - Romeo i Julia. Ale historia miasta jest znacznie bogatsza.





Miasto znane było już w V-IV w. p.n.e. W 86 r. p.n.e. Werona została włączona do państwa rzymskiego. Od 489 r. miasto było stolicą państwa Ostrogotów. Z kolei w latach 568-774 Werona była stolicą księstwa lombardzkiego. W XIV w. miasto należało do Mediolanu, od 1405 r. do Wenecji (potem wraz z nią do Austrii). W 1822 r. w Weronie odbył się czwarty, a zarazem ostatni kongres Świętego Przymierza. W 1866 r. miasto uniezależniło się od Austrii i zostało włączone do powstającego państwa włoskiego. Nie wywołała szczególnej sympatii informacja, że Werona aż do końca II wojny trwała przy faszystach i do końca popierała Hitlera i Mussoliniego.


Można się oburzać, ale miasto oferuje przepiękne i niezwykle wiekowe zabytki, które warto obejrzeć.




  Werona wciąż posiada aż pięć pasów murów miejskich skonstruowanych w różnych epokach:

W niektórych miejscach widoczne są ruiny pasa murów z czasów cesarstwa rzymskiego;
Od mostu Aleardi aż do placu Bra widoczny jest dobrze zachowany mur z XIII wieku, z trzema wieżami, spośród których najbardziej znana jest wieża pięciokątna bram Bra;
Na wzgórzu św. Piotra stoją mury rodu Della Scala z pięcioma wieżami;
Nasypy ziemne i bastiony wzniesione przez Wenecjan;
Mury, bastiony i liczne forty zbudowane przez Austriaków. Są one doskonale zachowane.
 
 
 






 
 
 
 
  Arena - to jeden z największych rzymskich amfiteatrów, jakie zachowały się do dzisiejszych czasów. Jest trzecim co do wielkości, zaraz po Koloseum i amfiteatrze Campanii, budynkiem tego typu  we Włoszech. Wybudowany został w I wieku p.n.e. W czasie trzęsienia ziemi, w 1183 roku część zewnętrzna areny zawaliła się i pozostały tylko 4 łuki, mimo to część wewnętrzna budowli nie została uszkodzona. Do tej pory amfiteatr ten wykorzystywany jest podczas festiwalu operowego, a także podczas dużych koncertów.
 
     
 
 
 
 
 
 




Piazza Brá - to największy i centralny plac w mieście, zajmuje obszar 6000 m². Brá ma nieregularny kształt, wchodzi się na niego przez Portoni della Brá, czyli bramę stanowiąca niegdyś część murów miejskich, zaprojektowanych w XIV wieku przez Giangaleazza Viscontiego.











Znacznie starsza brama znajduje się trochę dalej.




 
 
 
 
  To Porta dei Borsari- budowla pochodzi z I wieku p.n.e., dawniej pełniła rolę głównej bramy miasta, prowadziła do Via Postumia. Brama wykonana jest z białego wapienia, ma dwa łuki, a powyżej podwójny rząd okien. Nazwa jej pochodzi od określenia bursarii, które oznaczało rzymskich funkcjonariuszy pobierających cło przy wwozie towarów do miasta. Na architrawie do dziś widoczny jest napis z ówczesną nazwą miasta: Colonia Augusta Verona.
 
 
 

Wędrujemy malowniczymi wąskimi uliczkami i wychodzimy na kolejny plac.




















Piazza dell’Erbe- to  ważny plac w Weronie, wokół niego usytuowane są średniowieczne budynki. Najbardziej uwagę przykuwają powstały w 1301 roku Domus Mercatorum, czy giełda kupiecka i magazyn, XIV wieczna wieża Torre del Gardello , a także Casa Mazzanti, którego przepiękne malowidła ścienne najlepiej podziwiać jest po zmroku, kiedy są oświetlone przez reflektory. Wśród tych średniowiecznych, zabytkowych budynków codziennie odbywa się targ.











Na placu tym stoi coś, co pełniło rolę urzędu miar i wag - wzornik różych stosowanych w zamierzchłych czasach jednostek - m.in. objętość snopka, długość łokcia.





Piazza dei Signori - plac ten nazywany jest często „sercem Werony”. Wokół placu położonych jest wiele zabytkowych budynków. Najciekawsze z nich to Palazzo del Capitano i Palazzo del Comune (zwany również dell Regionale) wybudowany w XII-XVI w., z wewnętrznym dziedzińcem i znajdującymi się na nim XV- wiecznymi schodami. Oprócz dwóch wymienionych pałaców na Piazza dei Signori znajduje się dawna rezydencja rodu della Scala, a także XV wieczna Loggia del Consiglio, czyli niegdyś sala obrad rady miejskiej.   Przy placu stoi również jedna z nielicznych prywatnych wież w mieście, czyli Torre dei Lamberti, budowę wieży zapoczątkowała w 1172 roku rodzina Lambertich.














Wędrujemy dalej, mijamy grobowiec seniora rodu Cansignorio zm. w 1375 r











I dochodzimy pod sławetny balkon. Balkon ten to ściema - został dobudowany tuż przed drugą wojną - podejrzewa się, że tym właściwym balkonem był taras obecnie zarośnięty bluszczem. Ale Julia stoi, a zwyczaj łapania jej za biust, który ma przynieść szczęście w miłości - powoduje głównie wypolerowanie tej części posągu....

















Jeszcze spacer "luzem" po Weronie i zbiórka do odjazdu. Na pierwszy dzień wizyty w północnych Włoszech zaplanowaną mamy jeszcze Padwę - więc jedziemy.











Turystyczne centrum Padwy skupia się wokół Bazyliki św. Antoniego. Praktycznie o każdej porze roku jest tu tłok, chociaż największy - co oczywiste - w czasie wakacji. Pielgrzymi przyjeżdżają tutaj dosłownie z całego świata. Zwiedzając Bazylikę i odwiedzając grób św. Antoniego na pewno spotkamy turystów ze Stanów Zjednoczonych, Rosji i Japonii.

Św. Antonii urodził się pod koniec XII w. w Lizbonie, w Portugalii. W czasie swojej podróży na Bliski Wschód jego statek rozbił się na wybrzeżu Włoch. Postanowił tu zostać do końca swojego życia. Był kaznodzieją i teologiem. Przypisuje się mu liczne cuda. Na jego msze przychodziło tak wiele osób, że nie mogły się one pomieścić w żadnym z kościołów. Św. Antonii zmarł w 1231 r., a już rok później był kanonizowany. Wówczas podjęto decyzję o budowie bazyliki, w której miały znajdować się szczątki świętego. Ostatecznie budowę ukończono na początku XIV w.

Bazylika św. Antoniego znajduje się przy Piazza del Santo. Jest to największy kościół w mieście i jeden z największych w całej Wenecji Euganejskiej. Wewnątrz naprawdę jest co zwiedzać i nie jest to miejsce interesujące tylko z punktu widzenia religijnego. Część zabytków skrywanych w murach świątyni jest bezcennych. Możemy podziwiać tu m.in. rzeźby Donatella oraz freski następców Giotta, którymi byli Altichiera da Zevio i Giusta de' Menabuoi.
Ale musicie mi uwierzyć na słowo, bo w bazylice obowiązuje całkowity i rygorystcznie przestrzegany zakaz robienia zdjęć - relikwie im się popsują, czy co.....


Przy bazylice znajduje się Kaplica Relikwii, w której w kryształowych relikwiarzach pielgrzymi oglądają krtań, żuchwę i język św. Antoniego. Już samo to może wywołać odruch odrzucenia -  pomysł okaleczania zwłok i wystawiania szczątków na widok publiczny wydaje mi się mocno kontrowersyjny....
Całością opiekują się zakonnicy, którzy prowadzą na terenie kompleksu swoje wydawnictwo, siedzibę stowarzyszenia, sklep z pamiątkami i muzeum. 








































Położona przy rozległym placu Prato della Valle bazylika św. Justyny jest często pomijana przez pielgrzymów zmierzających do bazyliki św. Antoniego. Istnieje jednak wiele powodów dla których warto odwiedzić tę wyjątkową świątynię. Jest ona poświęcona św. Justynie z Padwy, męczennicy ściętej mieczem w 304 r. W V w. na miejscu jej grobu prefekt Venanzio Opilione wzniósł okazałą bazylikę. Następnie benedyktyni wznieśli tu świątynię romańską, która uległa zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi w 1117 r. Budowla ta została odbudowana i była kilka razy przekształcana w XIII i XIV w. Obecny charakter świątynia uzyskała w latach 1532-80, kiedy to została wzniesiona od podstaw w stylu renesansowym przez architekta Moroniego a następnie Andrea da Valle. Jest to ogromnych rozmiarów budowla i należy do największych kościołów chrześcijańskich, jej długość wynosi 122 m a szerokość 82 m.














Ta bazylika była akurat zamknięta, więc oblecieliśmy ją wkoło (a istotnie jest co oblatywać), a następnie po zjedzeniu pierwszej z wielu porcji pysznych włoskich lodów wróciliśmy do autobusu.





Teraz już tylko podróż w stronę morza - do hotelu. Nasz hotel mieścił się w typowej miejscowości urlopowej - Gatteo a Mare. Uliczki wypchane hotelami stojącymi nawet na plaży, mnóstwo knajpek, pizzerii i lodziarni, sklepów z pamiątkami i zero sklepów spożywczych. Na szczęście karmili nas niesłychanie obficie, więc dokupywać jedzenia zupełnie nie było trzeba. Hotel o pięknym hallu i sali restauracyjnej, natomiast z pokojami w standarcie akademika z lat 80-tych. Klaustrofobii się można było nabawić, a jak ktoś większy, to miał trudności z wytarciem się w łazience po kąpieli... Ale w sumie do pokoi przychodziliśmy jedynie spać - a łóżka wygodne, to czego nam więcej było trzeba? Za te pieniądze? Za to do morza jakieś 100 metrów, więc każdą wolną chwilę spędzaliśmy tam, zbierając muszle i przekraczając Rubikon wte i wewte.....

















Niedaleko naszego hotelu było ujście rzeki Rubikon (tej od Julka Cezara, co rzucał kośćmi...). Jest tam mostek drewniany pozwalający na przekraczanie Rubikonu dowolną ilość razy, oraz popiersie Juliusza Cezara, z którym turyści się maniakalnie fotografują.














Jedyne co mu wystaje to nos, więc turyści łapią go na szczęście właśnie za nos - to się świeci wypolerowany setkami rąk....











W pierwszy wieczór za wiele nie oglądaliśmy - polecieliśmy tylko rzucić okiem na Adriatyk i padliśmy ze zmęczenia spać.....








DALEJ