Spływ kajakowy Wartą 2013

piąty spływ kajakowy - "emerycki"

 

 

 

 

 
Poranek następnego dnia zaczynamy od śniadanka i kawusi. Śniadanka bardzo różne - Dorotka, Dzida i Seba robią pulpę - bardzo tajemnicze danie, którego składniki tak naprawdę zna tylko Dzida.
 
   
     
  Poranna odprawa - sprawdzamy dzisiejszą trasę (16,7 km) i co tym razem można obejrzeć po drodze i płyniemy!!  
     
   
     
   
     
Pierwszy postój to wąwóz królowej Bony.
Wąwóz i źródło Królowej Bony Wąwóz nieopodal miejscowości Bieniec, jest niezwykle urokliwym miejscem. Znajduje się na terenie Załęczańskiego Parku Krajobrazowego.  Jest  silnie zarośnięty roślinnością i skrywa w sobie niewielkie źródło, z którego woda ma lekko żelazisty posmak
 

"Działo się to w roku 1530, kiedy panowała Królowa Bona. Pewnego dnia wybrała się ona z Krakowa do znajomego, zamożnego szlachcica, mieszkającego w okolicach Poznania, jechała w bogato zdobionej karecie, zaprzężonej w cztery konie. Był słoneczny, wiosenny dzień. Królowa zachwycała się pięknymi krajobrazami. W czasie drogi orszak często się zatrzymywał by odpocząć, ponieważ czekała ich bardzo daleka droga. Dojechali do jakiejś wsi, a ponieważ zapadał już zmrok udali się do gospody, by tam przenocować. Właściciele gospody przywitali ich szczęśliwi z zaszczytu jaki ich spotkał.

Następnego dnia królowa ze świtą ruszyła w dalszą drogę. Po pewnym czasie wozy dojechały do skrzyżowania dróg i woźnica zastanawiał się, w którą stronę skręcić, w prawą czy w lewą. Postanowili skręcić w lewą. Jechali już tak długo, a końca drogi wciąż nie było widać. Nagle ogromna błyskawica rozdarła niebo. Konie stały się bardzo niespokojne. Królowa stwierdziła, że najlepiej będzie przeczekać burzę, gdyż konie boją się jechać. Stanęli na poboczu i wsłuchiwali się w odgłosy burzy. Potężne grzmoty trzaskały gdzieś niedaleko. Po pewnym czasie burza ustała i pokazało się słońce. Królowa mogła obserwować piękną, kolorową tęczę, którą tak rzadko widziała przebywając na Wawelu i rozmyślając o losach swojego kraju. Zachwycała się tęczą dopóki ta całkiem nie zniknęła. Po chwili ruszono w dalszą drogę.

Po jakimś czasie orszak wjechał w nieznany wąwóz. To było pewne - zabłądzili! Jechali między drzewami, które dawały przyjemny cień. W pewnej chwili konie stały się bardzo niespokojne. W zaroślach słychać było szelest, jakby coś się skradało. Nagle z krzaków wybiegł szary wilk. Konie zaczęły tak szybko uciekać, że nie można ich było zatrzymać, jeden ze sług wyjął strzelbę i zabił zwierzę. Konie biegły coraz szybciej i szybciej. W pewnej chwili kareta wpadła na korzeń ogromnego drzewa. Urwało się jedno koło i pojazd runął na ziemię. Wszystkie bagaże rozsypały się dookoła. Najdalej potoczyła się mała skrzyneczka, która rozbiła się pod krzakiem. Służba szybko pospieszyła z pomocą królowej, wydobywając ją z karety. Na szczęście nikomu nic się nie stało, tylko jeden koń lekko utykał. Pachołkowie szybko podnieśli karetę i pozbierali bagaże. Nikt nie zauważył rozbitej skrzyneczki, wokół której rozsypane były drobne nasionka. Były to nasionka bluszczu, które królowa wiozła szlachcicowi w prezencie.
Służba próbowała przymocować koło, lecz bezskutecznie. Potrzebny był kowal. Woźnica i lokaj wsiedli na konie, by poszukać najbliższego kowala, a reszta została by pilnować królowej. Bona, mimo iż obawiała się dzikich zwierząt, z zachwytem oglądała wąwóz. Po jakimś czasie przywieziono kowala, który naprawił wóz. Kowal po powrocie do domu opowiedział wszystkim sąsiadom o spotkaniu z królową. Po pewnym czasie cała okolica wiedziała, że w wąwozie była Królowa Bona. Na pamiątkę tego zdarzenia mieszkańcy postanowili wąwóz nazwać "Wąwozem Królowej Bony".

Królowa po dwóch latach przypomniała sobie o pięknym wąwozie i zapragnęła odwiedzić to miejsce. Gdy już tam dojechała, była zaskoczona. Wszystkie drzewa i krzaki porastał bluszcz. Wyglądało to przepięknie. Królowa dowiedziała się od spotkanego wieśniaka, że ten wąwóz został nazwany jej imieniem. Działo się to niedaleko dzisiejszej wsi Bieniec. Nie ma tam juz dzikich zwierząt, lecz bluszcz nadal rośnie. Rośnie już tam ponad 400 lat i każdej wiosny wypuszcza młode pędy. Czasem w pochmurny wieczór wnuczek wdrapuje się dziadkowi na kolana i prosi go, by mu opowiedział legendę o Wąwozie Królowej Bony. Siedzą na fotelu, a dziadek uśmiecha się pod wąsem i zaczyna opowiadać: Działo się to..."

 
     
   
   
   
   
   
   
 
Płyniemy dalej, następny postój będzie w Przywozie.

     
  TOPORÓW/PRZYWÓZ - KURHANY KSIĄŻĘCE Kurhany zostały usypane w II w. n.e. na wierzchowinie górującej nad osadą w Przywozie ale często mówi sie na nie kurhany w Toporowie Kurhan większy położony na pd. od zach. parowu ma wysokość 4 m i średnicę około 20 m. Z przeprowadzonych badań ustalono, że zawierał popielnicę z prochami ludzkimi, grób psa (prawdopodobnie pochowanego aby strzegł zmarłego) i był bardzo bogato wyposażony w przedmioty zbytku, przeważnie importowane, w tym: sprzączkę z brązu z kabłąkiem i srebrnymi blaszkami, resztki złotej ozdoby o wadze ok. 50 gramów, fragmenty wczesnorzymskiej ceramiki, stopione szkło, wiele przedmiotów z brązu itd. Według tych znalezisk ocenia się, że pochowany tu był człowiek spełniający wybitną rolę wykraczającą znacznie poza osadę.  W mniejszym kurhanie usypanym na pn.-wsch od parowu nie znaleziono żadnego grobu i znaczniejszych zabytków. Przypuszcza się jednak, że stało się tak za sprawą długiego okresu degradacji i zaorywania przez okoliczną ludność.  Oba kurhany archeolodzy przebadali w l. 1964-74 i nazwali "grobami książęcymi" lub też "kurhanami książęcymi".  Badania przeprowadziło Muzeum Archeologiczne w Łodzi pod kierownictwem prof. Konrada Jażdżewskiego  
 

Na tablicy  umieszczonej obok jednej z mogił czytamy
"Tu w rejonie nad rzeką znajdowała się w okresie rzymskim osada.
Powyżej niej dwie mogiły. Ludzie mieszkający tu trudnili się wytopem
żelaza, rolnictwem, łowami i rybołówstwem. Miejscowi władcy zostali po
śmierci spaleni na stosie, a szczątki wraz z darami grobowymi zostały
pochowane pod tymi mogiłami (...) "

 
     
   
   
   
   
   
   
     
  Dłuższa chwila odpoczynku w barze w Przywozie i znów płyniemy dalej.

 
   
   
   
   
   
   
   
     
  Jeszcze tylko przenoska - trzeba przenieść kajaki brzegiem, bo próg jest niespławny.  
     
   
   
   
   
   
     
  I dopływamy do Krzeczowa, gdzie czeka na nas pyszna obiado-kolacja, pole namiotowe, kempingi, sklep i wieczorny odpoczynek.  
     
   
   
   
   
   
   
     
  Wyprawa do sklepu zakończyła się sukcesem - znacząco podnieśliśmy właścicielowi obroty.... Jest pięknie i jeszcze świeci słońce, więc zanim zapłonie ognisko można pospacerować dookoła z aparatem.  
     
   
   
   
   
   
   
   
     
   
     
  Dzida gotuje już wodę na herbatę, Seba podziwia płonące niebo.  
     
   
   
   
 
Ciemność zapadła, ognisko płonie, można znów zacząć część bardziej rozrywkową....